Nasz człowiek w Hawanie

Pisane z pamięci
„Wojna między Rosją a Ukrainą to wojna Bidena, nie moja. Prezydent Zełenski i skorumpowany Joe Biden wykonali absolutnie okropną robotę, pozwalając na rozpoczęcie tej farsy.”
„Nie miałem nic wspólnego z tą wojną, ale pracuję ciężko, aby zatrzymać śmierć i zniszczenie.”
Prezydent USA, J.D. Trump
Rozmowy Prezydenta Trumpa z Putinem budzą u jednych moralne oburzenie, u innych wręcz podejrzenia o ‚zdradę’. Podobnie obecne kontakty jego administracji z Teheranem budzą zarówno nadzieje jak i obawy. Wszak to „oś zła”.
Założenie, iż „nie wolno” rozmawiać ze „złymi” (to znaczy wrogimi naszym interesom lub wartościom) politykami lub reżymami, dominuje nastawienia liberalnych mediów. Tymczasem podstawą relacji dyplomatycznych są właśnie rozmowy. A im bardziej niebezpieczny partner, tym ważniejsze jest utrzymywanie kontaktów dyplomatycznych.
Dla ilustracji, jakimi meandrami toczy się światowa polityka i dyplomacja, felieton sprzed dekady. Tak wówczas pisałem dla Państwa o, zaskakujących dla wielu obserwatorów, spotkaniach ukochanego przez media Obamy. Poniżej zaś, tekst dający historyczne odniesienie do obecnej polityki handlowej Trumpa. Jego znany podziw dla Richarda Nixona ma najwyraźniej swoje widoczne konsekwencje. 2 kwietnia 2025 jest naszym 15 sierpnia 1971 roku.
„Nasz człowiek w Hawanie.”
Doniesienia z otwarcia siódmego "Szczytu Ameryk" w Panamie zdominowało pierwsze od ponad półwiecza, oficjalne spotkanie prezydentów USA i Kuby! W sobotę, 11 kwietnia, w kuluarach "Szczytu" Barrack Obama i Raul Castro podali sobie dłonie i zasiedli do wspólnej konferencji prasowej. Czy jesteśmy świadkami przełamania politycznej izolacji Hawany i zmiany amerykańskiej polityki, po 56 latach totalnej wzajemnej wrogości?
“Wszystko może być dyskutowane” powiedział kubański lider, sprawujący władzę od roku 2006, gdy sterany życiem Fidel Castro, ikona światowego marksizmu-leninizmu, oddał stery rządów młodszemu bratu. Raul Castro zastrzegł jednak, iż wymiana opinii musi odbywać z “poszanowaniem przekonań i praw partnera”. Ze swej strony, pragnąc pogłębić przyjacielski nastrój wyjątkowego spotkania Prezydent Obama użył wyrażenia “turning the page” na określenie założeń polityki swej administracji wobec karaibskiego sąsiada, oraz wyraził się w ciepłych słowach o “wyjątkowych zdolnościach i pracowitości” Kubańczyków, którym właśnie najlepiej przysłużyć się mogą obecne wysiłki normalizacyjne między Waszyngtonem a Hawaną, oczywiście na ściśle określonych warunkach - jak zawsze podkreśla amerykański prezydent - w oparciu o poszanowanie zasad demokracji i praw człowieka.
Komentatorzy tego spektakularnego wydarzenia nie kryją, iż poza gestami dobrej woli prezydentów, oba kraje nadal stoją po przeciwnych stronach ideologicznej barykady i dzieli je bardzo wiele. Widać było to zresztą podczas posiedzeń plenarnych szczytu w Panama City, kiedy przemawiając oficjalnie w imieniu Kuby, ten sam Raul Castro wygłosił emocjonalną tyradę, potępiającą długoletnią, amerykańską politykę agresji wobec swego kraju.
Czy normalizacja stosunków z Kubą stanie się historycznym sukcesem prezydentury Barracka Obamy? W sytuacji, gdy rzeczywista izolacja wyspy staje się coraz bardziej iluzoryczna, a ostrożną politykę reform prowadzoną przez reżym młodszego Castro wykorzystują dla penetracji tego rynku kraje UE czy Chiny, Waszyngton stoi przed poważnym wyzwaniem. (…) Czy przy zachowaniu ścisłej kontroli politycznej dojdzie do uwolnienia przedsiębiorczości mieszkańców i poprawy ich sytuacji materialnej? (…)
Oczywiście, za plecami administracji Obamy stoi jeszcze nadal silne lobby kubańskich właścicieli, których majątek znacjonalizowała rewolucja, a którzy stanowili znaczący blok wyborczy, popierający ostrą politykę USA wobec Castro. (…) Dziś obaj politycy sygnalizują, iż widzą potrzebę poważnych zmian we wzajemnych relacjach. A prezydent Obama właśnie poprosił Kongres o usunięcie Kuby z listy krajów popierających terroryzm.
WW-W (* Felieton z dnia 15 kwietnia 2015)
„Trump nie jest pierwszym prezydentem, który wysadził system handlowy.”
Pół wieku temu Richard Nixon zniszczył międzynarodowy system handlowy i ogłosił „nową politykę ekonomiczną” dla Ameryki. Zerwał powiązanie dolara ze złotem, nałożył 10-procentowy podatek na import i zamroził płace i ceny na 90 dni.
Jego plan zadziałał — przez jakiś czas. Ale w ciągu kilku lat upadł, ponieważ kontrole doprowadziły do niedoborów, a nieograniczone wydatki federalne napędziły inflację.
To, co stało się znane jako „szok Nixona”, miało globalne implikacje. Miesiąc po tym, jak Nixon zaskoczył świat swoim ogłoszeniem, że przyjął zaproszenie premiera Zhou Enlaia do odwiedzenia Komunistycznej Republiki Ludowej Chin, przemówienie ekonomiczne Nixona nałożyło dodatkowe obciążenia na sojuszników USA. Zagraniczne giełdy spadły na łeb, na szyję. Przywódcy się zjeżyli. Panowała niepewność. Ameryka wytyczała niezależny, jednostronny kurs. Nikt nie znał konsekwencji.
Brzmi znajomo?
Historia Nowej Polityki Ekonomicznej Nixona jest przestrogą dla administracji Trumpa — jeśli jest skłonna uczyć się z historii. Prezydent Trump, podobnie jak Nixon, postawił swoje dziedzictwo na politykę ekonomiczną, którą eksperci wyśmiewają. Grając pod elektorat klasy robotniczej, która doprowadziła go do urzędu, Trump, podobnie jak Nixon, podzielił starą gwardię Partii Republikańskiej i ruch konserwatywny. Odrzucił sojuszników USA, jednocześnie próbując, podobnie jak Nixon, wbić klin między Rosję i Chiny.
Wyzwanie Trumpa: wykazać korzyści nacjonalizmu ekonomicznego w stylu Nixona — jeśli takie istnieją — unikając jednocześnie losu Nixona. To nie będzie łatwe.
Matthew Continetti, The Free Press, 8 kwietnia 2025
Comment (0)