Zamykają Internet

Takie zagmatwane czasy, tyle sporów, tyle do odkrycia i poznania. Miliardy ludzi podnoszą teraz telefony do twarzy i szukają odpowiedzi. Wyniki, jakie widzą, znacznie różnią się od tych, które były zaledwie kilka lat temu.
Z pewnością zauważyłeś, że wyszukiwania Google nie są już takie, jak kiedyś. A może nie i taki jest pomysł. Przez wiele lat ufaliśmy Google, że zapewnia nam konsensusowe wyniki w oparciu o standardy wiarygodności opartej na crowdsourcingu. Chociaż system był niedoskonały, działał wystarczająco dobrze. Ranking w wyszukiwarce Google opierał się na statusie witryny internetowej, który z kolei opierał się na tym, ile osób korzystało z witryny, ile i które witryny prowadzą do niej, a także jaki duży ruch stale generowała. W ramach tego możesz zoptymalizować wyniki swojej witryny, używając dobrych słów kluczowych, map witryny, czystej struktury i stabilnych linków. Wtedy mógłbyś wygrać mecz.
Powstała cała branża, która miała Ci w tym pomóc, a każdy ekspert twierdził, że złamał kod. Ten system oficjalnie się skończył. To, co widzisz teraz w wyszukiwarce, jest tym, czego chcą elity. To oni rządzą i wybierają wyniki w oparciu o kwestie polityczne i kulturowe, które wpływają na prawie wszystko. Trudno dokładnie określić, kiedy to się skończyło, ale gdzieś w ciągu ostatniego roku lub 24 miesięcy nowy system został skodyfikowany. Nowe wyniki wyszukiwania nie są oparte na doświadczeniach użytkowników. Opierają się na tym, co ktoś uważa, że powinieneś wiedzieć. Tym kimś jest zwykły gang, amorficzni biurokraci, na których mogą mieć wpływ względy polityczne lub którzy sami mogą być agentami głębokiego państwa. Niezależnie od tego, to, co widzisz teraz, jest tym, co chce, abyś widział jakiś autorytet. To nie przypadek, ale realizacja planu. Niektórzy ludzie po prostu nie radzili sobie ze swobodą, jaką zapewnia sieć. Musieli go rozbić, kartelizować, cenzurować i wbić w system, który służy władzy, a nie nienasyconemu pędowi ludzi do wiedzy.
Tragiczną zmianę przeszłości w teraźniejszość można prześledzić, śledząc trajektorię różnych deklaracji wydawanych na przestrzeni lat. Ton został nadany u zarania istnienia sieci WWW w 1996 r. przez cyfrowego guru Grateful Dead, autora tekstów i stypendystę Uniwersytetu Harvarda, Johna Perry'ego Barlowa, który zmarł w 2018 r. Deklaracja Niepodległości Cyberprzestrzeni Barlowa, nieco ironicznie napisana w Davos w Szwajcarii, nadal jest prowadzona przez założoną przez niego fundację Electronic Frontier Foundation (EFF).
W manifeście lirycznie napisano o wyzwoleńczej, otwartej przyszłości wolności w Internecie: „Rządy świata przemysłowego, wy zmęczeni giganci z ciała i stali, pochodzę z Cyberprzestrzeni, nowego domu Umysłu. W imieniu przyszłości proszę Was o przeszłość, abyście zostawili nas w spokoju. Nie jesteś mile widziany wśród nas. Nie masz żadnej władzy tam, gdzie się zbieramy. Więc poszło dalej. Jego słowa zdefiniowały cały etos pokolenia przedsiębiorców i użytkowników. Internet dałby nam wolność i nieograniczony dostęp do informacji. Nie bylibyśmy już dłużej związani władzą i propagandą.
Nowa „autostrada informacyjna”, jak ją nazwał Al Gore, wyemancypowałaby ludzkość bezprecedensowym dostępem, a dostęp ten zmieniłby świat, przynosząc na całym świecie coraz większy postęp w kierunku wolnych ludzi i demokracji. Prawie półtorej dekady później, do 2012 roku, pomysł ten został w pełni przyjęty przez głównych architektów wschodzącej gospodarki aplikacji i eksplozji wykorzystania smartfonów na całym świecie. Rezultatem była Deklaracja Wolności w Internecie, która została opublikowana w lipcu 2012 roku i wzbudziła wówczas duże zainteresowanie prasy. Został podpisany przez EFR, Amnesty International, Reporterów bez Granic i inne organizacje zajmujące się wolnością.
Jeśli teraz wejdziesz na stronę InternetDeclaration.org, Twoja przeglądarka nie ujawni żadnej jej zawartości. Bezpieczny certyfikat jest martwy. Jeśli ominiesz ostrzeżenie, nie będziesz mieć dostępu do żadnej zawartości. Z wycieczki po Archive.org wynika, że ostatnia żywa prezentacja witryny miała miejsce w lutym 2018 r.
Przejdźmy dziesięć lat od napisania Internetowej Deklaracji Wolności. Jest rok 2022 i mieliśmy za sobą trudne dwa lata usuwania kont, szczególnie wobec tych, którzy wątpili w zasadność blokad lub nakazów szczepień. 22 kwietnia 2022 r. Biały Dom Bidena ogłosił „Deklarację dotyczącą przyszłości Internetu”. Zawiera prezentację w stylu pergaminu i dużą literę napisaną staromodnym pismem. Słowo „wolność” zostało usunięte z tytułu i dodane jedynie jako część słowa „sałatka” następującego po tekście.
Istota nowej deklaracji jest bardzo jasna i dobrze oddaje istotę struktur rządzących dzisiejszą treścią: „Internet powinien działać jako pojedyncza, zdecentralizowana sieć sieci – o zasięgu globalnym i zarządzana w oparciu o podejście wielostronne, w którym rządy i odpowiednie władze współpracują ze środowiskiem akademickim, społeczeństwem obywatelskim, sektorem prywatnym, społecznoś- cią techniczną i innymi podmiotami.”
Część celu nowej deklaracji ma charakter wyraźnie polityczny: „Powstrzymać się od wykorzystywania Internetu do osłabiania infrastruktury wyborczej, wyborów i procesów politycznych, w tym poprzez tajne kampanie manipulacji informacjami”. Z tego ostrzeżenia możemy wywnioskować, że struktura nowego Internetu ma zniechęcać do „kampanii manipulacyjnych”, a nawet posuwa się tak daleko, że „wspiera większe włączenie społeczne i cyfrowe w społeczeństwie, zwiększa odporność na dezinformację i dezinformację oraz zwiększa udział w procesach demokratycznych”.
” Zapomnij o wolności. Kontrola to nowe hasło. To, czego szukasz w Internecie, nie może już zostać wiarygodnie odkryte za pomocą „Googlingu”. Trzeba skorzystać z innej wyszukiwarki, a każda alternatywa stanowi maleńki procent rynku wyszukiwania. Zdecydowana większość ludzi o tym nie wie. W tej chwili, jeśli Google zwróci się przeciwko Tobie – a na pewno tak się stanie, jeśli zaoferujesz inną perspektywę niż zwykła narracja o przebudzeniu/lewicy/reżimie – jesteś w zasadzie toastem, jeśli chodzi o ruch.
Obecnie wszystkie dominujące elementy wyszukiwania i Internetu zostały w zasadzie przechwycone. Jedynym sposobem na obejście tego problemu jest posiadanie ulubionych stron internetowych i fizyczne odwiedzanie ich. Gorąco polecam oczywiście umieszczenie w zakładkach „The Epoch Times” i „Brownstone”. To jedyny sposób, żeby się tam dostać. „The Epoch Times” jest w dużej mierze ignorowany przez Google, z wyjątkiem oczywiście krytyki. Jeśli wyszukasz w Google hasło Brownstone Institute, znajdziesz stronę główną, po której następuje tuzin całkowicie nieznanych i absurdalnych ataków i żadna z tysięcy prawdziwych witryn, które prowadzą do niej.
Innymi słowy, system, który w przeszłości tak dobrze obsługiwał sieć, już nie istnieje. Jest teraz wyraźnie polityczny, cenzurowany i sterowany przez interesy reżimu. Jeśli chodzi o stronę komercyjną, rządzą duże firmy. Małe firmy nie mają szans. Biznesy Amiszów to tosty. Wszelkie różnice polityczne znikają. Media alternatywne znikają z wyników wyszukiwania. Substack jest niewidoczny.
Wszystkie najlepsze wyniki pochodzą z miejsc kontrolowanych przez zwykłych podejrzanych. Wszystko polega na zarządzaniu umysłem społeczeństwa. Niestety, działa dobrze. Pomyśl o tym w ten sposób. Stara autostrada informacyjna była siecią mniejszych dróg, które łączyły się z mniejszymi miastami i stacjami kolejowymi i przedstawiały różnorodny obraz wspaniałego kraju. Nowy system przypomina autostrady międzystanowe zbudowane pod koniec lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, przecinające małe miasteczka i przekierowujące ruch z dala od tras organicznych, ozdobione na każdym rogu tymi samymi reklamami franczyz i trasami wybranymi ze względów politycznych.
Cały Internet stopniowo przekształca się w coś innego niż na początku. Staje się dokładnie tym, czym według administracji Bidena powinno być w 2022 r.: kartelem „wielostronnym”, „w którym rządy i odpowiednie władze współpracują ze środowiskiem akademickim, społeczeństwem obywatelskim, sektorem prywatnym, społecznością techniczną i innymi”.
Obecnie trwa próba wbudowania tej struktury w sztuczną inteligencję, aby nikt nie musiał nią zarządzać i nie było kogo winić. Wtedy całe pokolenie dorośnie z innym systemem niż poprzednio, czymś bardziej przypominającym telewizję z lat 70.: tylko kilka kanałów z reklamami, podczas gdy reszta z nas jest zmuszona otrzymywać prawdziwe wiadomości w krótkofalowym radiu. To niesamowite, że mogli zrobić coś takiego jednemu z cudów świata. Ale imperium zła nigdy nie ustaje, dopóki grozi wybuch wolności.
Co z tym zrobić? Chciałbym wiedzieć. Wątpię, czy ustawodawstwo lub przepisy antymonopolowe mogą to naprawić. I to mnie bardzo smuci. Zdecydowanie zbyt długo tolerowaliśmy kartelizację świata cyfrowego i teraz spójrzcie, gdzie jesteśmy: kartel został schwytany, a samo marzenie zduszone przez klasę rządzącą.
Co dalej? Chciałbym wiedzieć. Moje zmartwienie: rząd całkowicie zablokuje wiele domen. Ale na tym poprzestanę, bo boję się podsunąć złym aktorom jakieś pomysły.
Jeffrey A. Tucker
Jeffrey A. Tucker jest założycielem i prezesem Brownstone Institute oraz autorem tysięcy artykułów w prasie naukowej i popularnej, a także 10 książek w pięciu językach, ostatnio „Liberty or Lockdown”. Jest także redaktorem „The Best of Ludwig von Mises”. Pisze codzienną kolumnę poświęconą ekonomii i szeroko wypowiada się na tematy z zakresu ekonomii, technologii, filozofii społecznej i kultury.
Comment (0)