„Czas przedwojenny”

Pisane z pamięci


Na łamach Rzepy red. Michał Szułdrzyński klarownie ocenia wspólny wyjazd polskich liderów nad Potomac. Nie ma i nie będzie w Polsce żadnego pojednania. Andrzej Duda w ‚orędziu’ nie nadąża za rozwojem sytuacji. Moment jest jednak szczególny a zagrożenie realne. Donald Tusk nie należy bowiem do ludzi poddających się emocjom. To polityk zimny, bezwzględny i wyrachowany. Jego słowa do liderów Unii mają zatem specyficzny wydźwięk swoistego, „polskiego” założenia programowego. Stan bezpieczeństwa, w jakim żyliśmy od 12 marca roku 1999 należy do przeszłości. Jesteśmy już nie tyle „wschodnią flanką”, lecz krajem frontowym NATO. A co dużo bardziej znaczące - wschodnioeuropejskim bastionem USA. Dlatego Donald Tusk z taką szczerością przyznał, iż z Dudą łączy go jedynie - ale łączy - interes bezpieczeństwa państwa. Bezwzględna, zimna szczerość.

W polskie prasie mamy lawinę ocen, podobnych do tej z „DGP”: „Jak należy odczytywać tę wizytę?”


„Wizytę Dudy i Tuska w Waszyngtonie należy więc też czytać przez pryzmat amerykańskiej polityki wewnętrznej. Po pierwsze, Biden dokłada dzięki niej presję na Johnsona, by ten zorganizował głosowanie nad pakietem, bez którego administracja ma ograniczone możliwości pomocy Ukrainie. Po drugie, zdjęcia z Białego Domu stworzą doskonałą okazję do pokazania wyborcom przywództwa USA i sprawczości demokraty na arenie międzynarodowej. A z tym – przy blokadzie wsparcia dla Ukrainy oraz kontrowersyjnej polityce wobec Izraela – ma wśród wyborców problemy. Po trzecie, spotkanie odbije się echem wśród Polonii. (…) Np. na Środkowym Zachodzie, gdzie (…) Biden ma problemy sondażowe związane ze sprzeciwem wielu demokratów wobec wojskowej operacji lądowej Izraela w Strefie Gazy. (…)”
Mateusz Obremski, www.DGP/forsal.pl, 11,03,2024

Powyższa ocena bezprecedensowej, jednoczesnej wizyty Prezydenta i Premiera RP w Waszyngtonie dotyka sedna naszych relacji z hegemonem świata zachodniego. Polscy dziennikarze, poza celebrowaniem rocznicy naszej akcesji, podkreślają naszą obecną rolę adwokata Ukrainy.To nasz zamiar. Ale realia są nieco inne. To nie my tworzymy agendę wizyty, jesteśmy elementem kampanii wyborczej Bidena.
Ktoś cyniczny może także uznać, ze w sumie jest to takie kurtuazyjne „wezwanie na dywanik”. Waszyngton nie ma ochoty wchodzić w szczegóły wojny polsko-polskiej. Ważne są interesy amerykańskich inwestorów, np. budowa elektrowni atomowych oraz zakupy uzbrojenia, wobec widocznej presji, aby kraje europejskie kupowały broń wewnątrz Unii.
Polska jest ważną forpocztą amerykańskiej obecności w coraz mniej jej życzliwej - zwłaszcza od chwili uderzenia Izraela w ludność Gazy - liberalno-lewicowej Unii. To zaś, że wroga Ameryce - nie tylko obecnej administracji Bidena, ale w ogóle Ameryce - jest europejska Prawica, nie może dziwić, bo wroga jest jej także konserwatywna prawica amerykańska! Ją obwinia za wojnę na Ukrainie. Tym bardziej zdjęcie Bidena z liderami obu zwaśnionych bloków politycznych Polski, będzie uznane za najlepszy argument kontynuacji wojennego zaangażowani Waszyngtonu nad Dnieprem. I ma dodać Bidenowi blasku lidera świata, zwłaszcza wobec deklaracji Trumpa.
Bez względu na wewnętrzne amerykańskie podteksty, uważam, że jesteśmy Waszyngtonowi winni ten hołd. 25 lat temu tylko i wyłącznie z woli Ameryki, przy mało skrywanych oporach Europy, zostaliśmy przyjęci w ramy Sojuszu. Jeszcze w chwili wychodzenia z komunizmu na początku lat 90. naszym ówczesnym liderom opozycji antykomunistycznej wejście w struktury Sojuszu Atlantyckiego wydawało się niemożliwe. I w sumie było niemożliwe. Do momentu, kiedy Ameryka przyjęła kurs na wykorzystanie osłabienia Rosji.
Powinniśmy pamiętać, iż przeciw decyzji administracji Clintona (1993 - 2000) o „NATO Enlargement” była znaczna część establishmentu jak i amerykańskich elit akademickich, z twórcą polityki containment, George Kennan’em. Znakomity politolog, jeden z guru amerykańskich Realistów, John Mearsheimer obwinia za wszelkie zło i wojnę z Rosją właśnie program rozszerzenia NATO, szczególnie zaś „prowokacyjne” przeciąganie Ukrainy pod wpływy zachodnie. Wskazuje przy tym na wpływ myśli strategicznej Brzezińskiego na reorientację polityki USA. Owo „niepotrzebne” i niechciane rozszerzenie, od marca 1999, zablokowało jakiekolwiek szanse na wbudowanie Rosji w struktury Zachodu! I wepchnęło ją w objęcia głównego rywala Ameryki -  Chin.
Docenić zatem należy amerykańskie zaproszenie (i zgodę na dalsze faszerowanie nas sprzętem). Na pomoc w żołnierzach liczyć nie powinniśmy, ale co kupimy to w razie czego nasze. A kupujemy dużo i płacimy grubo. Z sojusznikami bywa różnie, ale swych miliardowych interesów Ameryka nigdy nie porzuca!

Papa Francesco - „Odwaga białej flagi”
W typowy dla siebie sposób Papież Franciszek poradził Ukrainie znaleźć wyjście z beznadziejnej sytuacji. Kraj niszczony w wojnie, której nie może wygrać, musi wykazać odwagę - wywiesić białą flagę!
Papa Rimski jest dziś fetowany w Moskwie. Jego głęboko chrześcijańskie, pacyfistyczne w stylu pierwszych chrześcijan, przesłanie doskonale wpisuje się w złowrogą propagandę Kremla. Rosjanie „zawsze” chcą pokoju, wojna jest im obca, podobnie jak myśl o dominacji kogokolwiek (sic!). Chronią jedynie swoje interesy, ale od tego są negocjacje, aby osiągnąć porozumienie. W końcu żądanie, aby sąsiedzi podporządkowywali się rosyjskiej wizji dziejów oraz zasad bezpieczeństwa nie jest czymś wyjątkowym. Wielcy mogą więcej! A pokonani? Pokonanym biada!

WW-W

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: