Lekarze, dyktatorzy i autokracja medyczna

Raport

Problemem systemowym w strukturze opieki zdrowotnej jest podważanie dobrostanu     pacjenta i relacji lekarz-pacjent.

Jean Wendrick przyznaje, że przez całe życie zmagała się głównie z problemami zdrowotnymi – na cukrzycę cierpiała od dwudziestego roku życia, a niedawno pokonała raka piersi.
W zeszłym roku podczas wizyty u lekarza pani Wendrick dowiedziała się, że cierpi na osteopenię – stan, w którym jej organizm nie wytwarza wystarczająco szybko nowych komórek kostnych, co często prowadzi do osteoporozy. Lekarz zasugerował leki – te same, które przyjmowała jej matka.
„To było dla mnie porażające” – powiedziała. „Moja mama jest zgarbiona z powodu osteoporozy i może tylko patrzeć na podłogę. Bardzo cierpi i wzięła wszystkie leki. To wszystko było na nic.”
Chociaż pani Wendrick widzi swoją potencjalną przyszłość, patrząc na swoją 86-letnią matkę, znajduje także powody, myśląc o swojej 18-letniej córce Victorii, którą urodziła w wieku 47 lat, aby dokonać zmian, które mogąprzywrócić jej zdrowie.
Dlatego sześć miesięcy temu pani Wendrick podjęła decyzję, że dożyje swoich lat w jak najlepszym zdrowiu. Wiedziała, że będzie to wymagać prawdziwych zmian i prawdziwego powrotu do zdrowego stylu życia – czegoś, czego nie mogły jej dać recepty lekar- skie.
Dylemat lekarza
Doświadczenie pani Wendrick jest powszechne. W obliczu wyniszczającej choroby pacjentom podaje się leki, które mają niewielki wpływ i powodują problemy, o których pacjentom być może nigdy się nie powie.
Chociaż niektórzy lekarze nie zrobią nic poza zasugerowaniem operacji lub przepisania nowej recepty, wielu innych zaleca swoim pacjentom zmianę stylu życia, aby zasadniczo usunąć przyczynę chorób przewlekłych.
Jednak zbyt często zalecenia te mają formę krótkich poleceń „schudnij”, „więcej ćwicz” lub „lepiej się odżywiaj” i często są podawane z odrobiną oceny.
Pracownicy służby zdrowia mogą wówczas winić pacjentów za niezdolność do stosowania się do takich poleceń.
Badanie przeprowadzone w Finlandii powtarza ustalenia z innych środowisk, gdzie lekarze i pielęgniarki twierdzą, że pacjenci z otyłością, cukrzycą typu 2, wysokim ciśnieniem krwi i palący po prostu nie robią tego, co im się każe.
„Większość [zarówno lekarzy, jak i pielęgniarek] zgodziła się, że główną przeszkodą w leczeniu schorzeń związanych ze stylem życia jest niechęć pacjentów do zmiany nawyków” – czytamy w badaniu.
I zbyt często jest to prawdą. Jednak badania sugerują również, że lekarze i pielęgniarki udzielają takich porad w nieskuteczny sposób. Wydawanie poleceń podczas krótkich i pośpiesznych wizyt nie jest skutecznym sposobem nakłonienia pacjentów do zmiany długotrwałych nawyków, takich jak spożywanie określonych pokarmów, radzi dr Ann Lindsay, lekarz i profesor kliniczny medycyny na Uniwersytecie Stanforda, w artykule opublikowanym w Stanford czasopismo Medicine's Scope.
„W zasadzie każdy chce prowadzić zdrowy tryb życia” – powiedziała dr Lindsay Scope – „ale istnieją różne przekonania i przeszkody, które przyczyniają się do ambiwalencji”.
Pomaganie pacjentom w przezwyciężaniu tych przekonań i pokonywaniu przeszkód po prostu nie wchodzi w zakres obowiązków wielu pracowników służby zdrowia.
Jedną z części problemu jest brak czasu. Inną częścią problemu jest to, że lekarze po prostu nie wiedzą, jak pomóc pacjentom lub dobrze komunikować te kwestie. Wielu lekarzy nie ma znaczących relacji z pacjentami, których życie zależy od nich.
Lekarze, którzy nauczą się dobrze komunikować, są ponad dwukrotnie skuteczniejsi w namawianiu pacjentów do zmiany stylu życia, stwierdziła dr Lindsay.
Jednym z powodów rozwoju medycyny funkcjonalnej jest chęć skupienia się zarówno przez pacjentów, jak i lekarzy na ogólnoustrojowych czynnikach stylu życia stojących za chorobą.
Inne podejście do medycyny
Wprowadzanie zmian wymaga od pacjentów wzięcia odpowiedzialności, a od pracowników służby zdrowia skutecznego wspierania tych zmian – twierdzą eksperci.
„Zawsze miałam wymówki. Jadłem, co chciałem, kiedy chciałem i jadłem dla emocji. Zawsze miałem objawy. Nie wykonywałem żadnych ćwiczeń. To było okropne” – wspomina pani Wendrick. „Teraz mam powód, aby wstać rano i wreszcie się mną zająć. Wiem, że osiągnięcie wyników wymaga dyscypliny i determinacji.
Pani Wendrick ma misję opanowania cukrzycy, schudnięcia i wzmocnienia kości. Zatrudniła nowego lekarza, który miał pomóc jej odnieść sukces, doktora Scotta Doughty’ego, lekarza rodzinnego w U.P. Medycyna holistyczna w Michigan. Pani Wendrick nazywa go „szefem”. Schudła do tej pory 30 funtów i twierdzi, że czuje się, jakby miała 20 lat.
Po raz pierwszy w swojej historii opieki zdrowotnej pani Wendrick poczuła się wysłuchana i miała odpowiednie możliwości oraz system wsparcia, który pozwoliłby jej uniknąć złych rokowań, przed którymi stanęła. Powiedziała, że łatwiej jej było podporządkować się tym zasadom, ponieważ czuła, że ma kontrolę i wsparcie ze strony doktora Doughty’ego.
Pani Wendrick nie jest wyjątkiem. Zaangażowanie, motywacja i wsparcie pacjenta to istotne składniki leczenia choroby z punktu widzenia medycyny funkcjonalnej i badań naukowych.
Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne (AMA) twierdzi, że lekarze powinni pomagać pacjentom znaleźć motywację i wyznaczać im małe, ale znaczące cele w zakresie poprawy, takie jak redukcja masy ciała o 5%.
AMA zwiększa również zapotrzebowanie na angażującego trenera, osobę potrafiącą nakłonić pacjentów do udziału w programach związanych ze stylem życia.
Niestety, w wielu obszarach programy te są nadal trudno dostępne, a lekarze mogą nawet nie być świadomi ich istnienia. Zbyt często lekarze po prostu mówią pacjentom, że muszą przyjąć nowy lek lub poddać się operacji, nie wdając się w dyskusję.
Polecenia lecznicze
Badanie z 2019 r. wykazało, że wspólna równowaga sił między pacjentami i świadczeniodawcami miała kluczowe znaczenie dla aktywnego udziału pacjentów i przestrzegania zasad leczenia chorób przewlekłych.
„Pacjentów nie można zmuszać do stylu życia narzucanego przez innych” – zauważono w badaniu opublikowanym w czasopiśmie International Journal of Community Based Nursing and Midwifery. „Odkrycie sugeruje, że przestrzeganie zaleceń ułatwia wzmocnienie pozycji, które obejmuje kompetencje w zakresie samoopieki, zdolności adaptacyjnych i wytrwałości w leczeniu”.
Mówienie ludziom, że muszą „zaprzestać tego lub tamtego” niemal zawsze kończy się niepowodzeniem, powiedział dr Joel Evans, założyciel i dyrektor Centrum Medycyny Funkcjonalnej. Stwierdził, że skuteczniejsze jest znajdowanie korzystnych rzeczy, które można dodać do zachowania, takich jak jedzenie większej ilości owoców i warzyw.
„Rozmawiając w ten sposób z pacjentami, czują się oni otoczeni większą opieką i jest bardziej prawdopodobne, że wezmą udział w tworzeniu planu... i będą bardziej skłonni do przestrzegania planu” – stwierdziła dr Evans.  
•••
Chociaż spotkanie lekarzy, którzy nie oferują opcji ani wsparcia, może być frustrujące, pacjenci mogą wyrazić swoje obawy, poprosić o więcej zasobów lub znaleźć pomoc gdzie indziej, tak jak zrobiła to pani Wendrick.
Lekarze jako dyktatorzy
Lekarze znajdują się w trudnej sytuacji. Często wierzą, że muszą przekazywać poczucie pewności i autorytetu, aby zapewnić swoim pacjentom pewność co do przepisanych metod leczenia – a jednak w medycynie nie ma takiej pewności. Może to prowadzić do wydawania poleceń zamiast angażowania pacjentów w bardziej znaczące rozmowy.
Co gorsza, lekarze coraz częściej wpadają w pułapkę wymogów administracyjnych i wytycznych dotyczących leczenia wydawanych przez szpital, system opieki zdrowotnej lub ubezpieczyciela pacjenta.
Konsolidacja tych przedsięwzięć prowadzi do powstawania coraz mniejszej liczby korporacji, które stają się coraz większe, pozostawiając lekarzy z mniejszymi możliwoś- ciami zatrudnienia i mniejszą autonomią. Innymi słowy, lekarze mogą mieć mniej możliwości w zakresie leczenia pacjentów.
Ta sytuacja w połączeniu z kulturą medyczną, która stawia lekarzy na chwiejnym piedestale, gdzie zawsze muszą mieć rację i pewność siebie, może wyjaśniać, dlaczego badacze stwierdzają, że wielu lekarzy może wykazywać cechy dyktatorskie.
Fascynujące badania porównujące lekarzy z reżimami autokratycznymi mogą pobudzić do działania profesję, która już boryka się z presją wynikającą z niedoborów lekarzy.
Kierując się doświadczeniem medycznym prezydenta Syrii Bashara al-Assada i przerażającymi zniszczeniami pod jego przywództwem, dwóch badaczy i lekarz zbadali możliwe podobieństwa między autokratycznymi przywódcami a lekarzami.
Naukowcy zbadali przywódców 176 krajów na przestrzeni 71 lat, łącznie 1254 przywódców. Zwrócili uwagę na doświadczenie zawodowe i styl zarządzania każdego lidera oraz dowiedzieli się, że liderzy będący lekarzami w porównaniu z liderami z innym doświadczeniem w służbie zdrowia oraz tymi, którzy nie mają wykształcenia naukowego w dziedzinie zdrowia, są bardziej autokratyczni. Wyniki badania opublikowano w korespondencji w czasopiśmie Lancet w 2017 roku.
„Odkrycia te są najprawdopodobniej wynikiem wielu złożonych czynników; jednak biorąc pod uwagę stereotyp kompleksu lekarz-bóg, te otrzeźwiające dane dają okazję do istotnej autorefleksji” – napisali. „W tym kontekście obiecującym krokiem jest odejście od autorytarnego lekarza w kierunku modelu opartego na wspólnym podejmowaniu decyzji”.
Wspólne podejmowanie decyzji
Wspólne decyzje mogłyby chronić pacjentów i lekarzy przed dyktatorskimi tendencjami w zawodzie, twierdzą autorzy, a także okazywać szacunek dla godności pacjenta. Wynik końcowy może nawet prowadzić do lepszych wyników leczenia pacjentów. Wygląda na to, że ruch zyskuje na popularności.
Amerykańska Akademia Zdrowia zorganizowała niedawno sesję szkoleniową na temat tego, w jaki sposób pracownicy służby zdrowia mogą pomóc pacjentom przejąć odpowiedzialność za swoje zdrowie, zmieniając swoje podejście na podejście oparte na prawdziwej ciekawości. Sesję prowadziła Bonnie Ripin, higienistka stomatologiczna.
„Mówienie ludziom, co mają robić, nie działa” – ostrzegła pani Ripin. „Bardzo ważne jest, abyśmy zachowywali ekspansywny i nieoceniający sposób myślenia, ponieważ pamiętamy, że nie wiemy wszystkiego. W żadnym wypadku nie jesteśmy ekspertami w dziedzinie życia naszych pacjentów”.
Pani Ripin podzieliła się historią o tym, jak pacjent śmierdzący dymem papierosowym powiedział jej, że leczy się na raka płuc. Zamiast spieszyć się z potępieniem jego dalszego palenia, zadała pytania, czy już wcześniej rzucił palenie i co go przed tym powstrzymuje.
Odkryła, że rzucił palenie na kilka lat, ale leczenie wywołało u niego mdłości i poczuł ulgę, paląc papierosy. Okazując, że jej zależy i przedstawiając inne możliwości, pani Ripin stwierdziła, że była w stanie namówić go do wypróbowania alternatywnych środków w leczeniu objawów, które mogłyby pozwolić mu rzucić palenie.
„Za każdym razem, gdy podchodzę do rozmowy, zwalniam i pytam: «Czego jeszcze nie wiem o tej osobie?». Próbuję się zastanowić, co się z nią dzieje” – powiedziała.
Opieka kontra kontrola
Zaangażowana komunikacja jest kluczowa nie tylko dla pracowników służby zdrowia pracujących z pacjentami, ale dla każdego, kto chce przekonać ukochaną osobę, aby dokonała zmiany lub udała się do lekarza.
Doktor Evans powiedział, że pacjenci często mają wrażenie, że od lat mówiono im to samo, na przykład: „Musisz schudnąć 20 funtów”, bez wsparcia, które umożliwiłoby im dokonanie zmiany. Nie ma sensu wydawać poleceń, nie dowiedziawszy się, czego próbowali, a nawet czy się zgodzili – stwierdził.
Zamiast tego pytał swoich pacjentów, co myślą o swojej wadze i czy ich zdaniem ma to wpływ na ich objawy. Jeśli tak, mogą przeprowadzić rozmowę na temat opcji. Wiele osób, powiedział, mniej przejmuje się diagnozą, a bardziej tym, jak się czują.
Członkowie rodziny mogą rozmawiać z bliskimi w ten sam sposób. Zanim zaczniesz bombardować kogoś stwierdzeniami „powinieneś”, dr Evans zasugerował zadanie jej pytań na temat stylu życia i celów zdrowotnych.
Przedstawianie różnych opcji zdrowotnych w formie eksperymentu lub pytania do zbadania, przy jednoczesnym okazywaniu troski, może skuteczniej pomóc komuś we wprowadzeniu zmian w stylu życia, powiedział. Współpracuje także z pacjentami z trenerem zdrowia funkcjonalnego, który pomaga pacjentom zresetować sposób myślenia, aby nie rozpamiętywali tego, co nie zadziałało w przeszłości.
„Zazwyczaj jest coś w ich życiu, czego nie lubią... ale tym, co ich angażuje, jest nadzieja na zmniejszenie objawów” – stwierdził dr Evans. „Wiele osób stosuje leki, które nie działają, ponieważ nie eliminują pierwotnej przyczyny”.
Paradygmat nowej medycyny
Większość pacjentów potrzebuje w swoim zespole kogoś, kto stara się oszczędnie korzystać z leków na receptę i zabiegów chirurgicznych, mówi dr Evans. Jako dyrektor ds. medycznych w Instytucie Medycyny Funkcjonalnej jest świadkiem zwiększonego zapotrzebowania na medycynę funkcjonalną.
Celem medycyny funkcjonalnej nie jest tłumienie objawów, ale identyfikacja pierwotnej przyczyny choroby i zajęcie się nią w celu uzyskania bardziej trwałych korzyści.
Szpitale wysokiego szczebla, takie jak kliniki w Cleveland i Mayo, zwiększyły swój personel o lekarzy medycyny funkcjonalnej – dodał. Szpitale i uczelnie medyczne również uwzględniają w swoich szkoleniach kursy medycyny funkcjonalnej.
„Medycyna konwencjonalna zdaje sobie teraz sprawę, że jest to nowy sposób praktykowania medycyny i opieki nad pacjentami. Ale jest to coś, czym w świecie funkcjonalnym zajmujemy się od 25 lat” – powiedział dr Evans. „Naprawdę jesteśmy agentami zmian”.
W artykule z 2012 roku w New England Journal of Medicine stwierdzono, że lekarze muszą „porzucić swoją rolę jedynego, paternalistycznego autorytetu i szkolić się, aby stać się skuteczniejszymi coachami lub partnerami – innymi słowy, uczyć się, jak zadawać pytania: „Co jest dla ciebie ważne?” oraz „Co się dzieje?” Uznanie wspólnego podejmowania decyzji za szczyt opieki skoncentrowanej na pacjencie jest spóźnione”.
Oznacza to, argumentowali autorzy, że lekarze muszą pozwalać świadomym pacjentom na odmowę badań i leczenia bez etykietowania ich decyzji jako „złych” tylko dlatego, że ich wartości nie są zbieżne.
Pani Ripin podkreślała, że pokorna postawa pozwala na wyrażenie opinii dopiero po wysłuchaniu i dowiedzeniu się, co jest dla pacjentów cenne. Z klinicznego punktu widzenia taka postawa przynosi korzyści obu stronom.
„Jest czas i miejsce, aby być ekspertem. Chodzi o to, żeby być wrażliwym na ten czas. Kiedy pacjenci będą gotowi na usłyszenie informacji, przyjmą ją lepiej” – powiedziała. „To jest praca, która przynosi prawdziwe spełnienie w naszym życiu”.
Zdrowie nie ma końca
Z perspektywy pacjenta zmiana jest mało prawdopodobna, jeśli nie ma on motywacji lub nie chce inwestować czasu i pieniędzy w coś, co tak naprawdę jest długą wyprawą, a nie szybką naprawą. Według Ashley Iovinelli, certyfikowanej trenerki zdrowia oraz właściciela i operatora Wheatgrass Warrior, zdrowie i dobre samopoczucie to zobowiązanie na całe życie, a nie cel.
„Chociaż naprawdę uważam, że możemy wyleczyć pewne choroby i dolegliwości, to jeszcze nie koniec” – powiedziała The Epoch Times. „Jeśli zmagasz się z jakąś chorobą lub czymś, przez co przechodzisz, nie możesz po prostu powiedzieć: «Nie muszę się już martwić o wspieranie swojego organizmu, ponieważ przez to przeszedłem». To ciągły proces”.
Pacjenci również będą musieli zaakceptować inwestycję własnego czasu. Doktor Kyrin Dunston, założycielka Instytutu Metabolizmu Średniego Wieku i Klubu Hormonowego, początkowo była zaskoczona odkryciem, że potrzebuje trzech godzin dziennie, aby dokonać postępów w procesie własnego leczenia.
Teraz, gdy uczy pacjentów, aby naśladowali to, powiedziała „The Epoch Times”, że używanie dziennika kalendarza do dokumentowania czasu w ciągu tygodnia często pokazuje im, ile zmarnowanego czasu tak naprawdę są w stanie zaoszczędzić.
„Masz czas na pracę, czas na dojazdy do pracy, czas na siedzenie przed telewizorem i oglądanie ulubionych programów, i nie narzekasz na to” – stwierdziła dr Dunston. „Wszyscy mamy te same 24 godziny na dobę. Jedyną mocą, jaką mamy, jest sposób, w jaki spędzamy czas.”
Godna inwestycja
Podobnie pacjenci będą musieli przeznaczyć w budżecie dodatkowe pieniądze, a to prawie zawsze wiąże się ze zmianą nastawienia. Doktor Dunston stwierdziła, że kupowała najtańsze leki na receptę i wybierała najtańszych specjalistów, na jakie pozwalało jej ubezpieczenie, ponieważ wydawało jej się to słuszne.
Obecnie zdaje sobie sprawę, że sposób myślenia jest uwarunkowaniem kulturowym. Kiedy zdecydowała się postawić na własne zdrowie, z wahaniem wydała ponad 500 dolarów na dwa testy z własnej kieszeni, a następnie ponad 800 dolarów na nutraceutyki.
„To było szokujące, ale w tym momencie zdałam sobie sprawę, że muszę podjąć decyzję” – powiedziała. „Albo będę trzymać się tego, co robiłem do tej pory, co nie działa, i wrócę do brania narkotyków, albo zainwestuję w siebie i przestanę narzekać i uznam, że moje zdrowie jest moim najcenniejszym nabytkiem, a jest w opłakanym stanie. .”
Amy Denney

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: