t. Lawrence Market North otwarty

My Way - przewodnik po Toronto Ani Drutis

Po dziesięcioleciach politycznych sporów i niekończących się prac budowlanych, nowy budynek St. Lawrence Market North – już szósty w tym samym miejscu – wreszcie otworzył swoje drzwi dla mieszkańców Toronto i odwiedzających z całego świata.
Historia tego targu sięga późnego lata 1803 roku, kiedy to wojskowy inżynier z Fort York narysował patykiem na ziemi zarysy pierwszego placu handlowego. Kilka miesięcy później gubernator Peter Hunter ogłosił jego oficjalne otwarcie. Od tamtej pory, przez ponad 220 lat, każda sobota przyciągała tu rolników, rzeźników, piekarzy i rzemieślników, którzy oferowali mieszkańcom swoje wyroby.
Pierwszy targ był skromny, ale w osadzie liczącej zaledwie 500 osób stanowił centrum życia codziennego. Wraz z rozwojem miasta ogłoszono w 1831 roku konkurs architektoniczny na nową, większą halę. Zwyciężył James Cooper, który za swój projekt otrzymał honorarium w wysokości 25 funtów – równowartość dwuletniej pensji przeciętnego robotnika. To właśnie nad wejściem do tej drugiej hali znajdował się pierwszy ratusz nowo powstałego Toronto, które w 1834 roku przestało być miasteczkiem York.
W tym właśnie ratuszu podjęto decyzję, aby rynek nazwać na cześć świętego Wawrzyńca – patrona Kanady i męczennika, którego imieniem Jacques Cartier ochrzcił wielką rzekę, odkrytą w 1534 roku. Drugi budynek spłonął podczas Wielkiego Pożaru w 1849 roku. W jego miejsce powstała nowa hala według projektu Henry’ego Bowera Lane’a, lecz prawdziwa przemiana nastąpiła dopiero w 1900 roku, kiedy to John William Siddell zaprojektował jeden z największych obiektów w kraju – ogromną konstrukcję z żelaza i szkła, obejmującą niemal trzy miejskie przecznice.
Toronto z małej kolonialnej osady zmieniło się w przemysłową potęgę z populacją przekraczającą ćwierć miliona. Targ rósł razem z miastem, stając się jego kulinarnym i społecznym sercem. Przeszklony dach nad Front Street łączył północną i południową halę, lecz z czasem uległ rozbiórce. Północny budynek został zburzony w 1967 roku i zastąpiony nowoczesną, choć surową konstrukcją autorstwa J.G. Sutherlanda.
Ten piąty rynek przetrwał do 2012 roku. Dzisiejszy, szósty już budynek North Market powstał według projektu firm Adamson Associates Architects oraz Rogers Stirk Harbour and Partners. Nazwisko „Rogers” może brzmieć znajomo – to Richard Rogers, twórca paryskiego Centrum Pompidou, którego śmiała estetyka zrewolucjonizowała podejście do architektury.
W środku znajdziemy dziś nie tylko klasyczne targowisko z produktami lokalnych rolników, serowarów, piekarzy i rzemieślników, ale też przestrzenie wystawowe, salę obrad Rady Miejskiej, nowoczesne zaplecze technologiczne i edukacyjne oraz otwarte, pełne światła wnętrza, które zachęcają do spotkań i rozmów.
A co sprawiło, że St. Lawrence Market stał się sławny na cały świat? Może to przypadek, a może pewna starsza pani. Opowiadała kiedyś, że każdego tygodnia od ponad czterdziestu lat przychodziła tu po ten sam chleb – wypiekany przez tego samego piekarza, zawsze z tą samą szczerą uwagą: „zrób mi ten z najgrubszą skórką, bo mój wnuk mówi, że tak smakuje dzieciństwo”. Ta historia trafiła do dziennikarki National Geographic, która odwiedziła Toronto i zakochała się nie tyle w architekturze, co właśnie w takich chwilach. Wkrótce potem St. Lawrence Market został ogłoszony najlepszym targiem spożywczym na świecie.
Targ gościł też wiele znanych postaci. Królowa Elżbieta II odwiedziła go podczas jednej ze swoich wizyt w Toronto – nieformalnie i z zaciekawieniem oglądała stoiska z kanadyjskimi serami i syropem klonowym. Pośród lojalnych klientów są także aktorzy, muzycy, pisarze i politycy. Gdyby spisać wszystkie nazwiska, powstałby katalog torontońskiej elity – od Catherine O’Hary po Margaret Atwood. Mimo sławy, sprzedawcy traktują wszystkich równo – nie liczy się nazwisko, tylko uśmiech i świeży towar.
Codziennie St. Lawrence Market odwiedza około 12 tysięcy osób, a w weekendy – nawet 20 tysięcy. To miejsce nieprzerwanie tętni życiem. Najstarszym działającym stoiskiem jest Carousel Bakery, słynąca z niepozornej, lecz kultowej kanapki z pieczoną wieprzowiną i musztardą. Jej smak zna niemal każdy torontończyk, a przewinęło się tam więcej znanych twarzy niż w niejednym teatrze.
Mało kto dziś pamięta, że Toronto przez wiele lat nosiło przydomek Hogtown – miasto świń, albo bardziej swojsko: miasto golonek. Nazwa ta nie miała w sobie nic obraźliwego. W XIX wieku Toronto było jednym z największych ośrodków przetwórstwa wieprzowiny w Ameryce Północnej. To tu działała William Davies Company, której produkty stanowiły połowę całego eksportu boczku z Kanady. A sercem tej wieprzowej potęgi był właśnie St. Lawrence Market.
Z tą nazwą wiąże się też zabawna anegdota. Jeden z dziennikarzy z Ottawy, który odwiedzał Toronto w latach 50., powiedział kiedyś półżartem: „Nie rozumiem, jak w mieście, w którym pachnie jak w rzeźni, można mieć tyle kultury”. Odpowiedział mu lokalny piekarz z South Market: „A ty myślisz, że kultura to tylko opera? Spróbuj mojej pasztetowej – wtedy pogadamy”. Dziennikarz wracał potem do Toronto co miesiąc. Zawsze na sobotę.
Już 10 maja tego roku odbędzie się wielkie, oficjalne otwarcie nowej hali – Grand Opening Celebration. Tego dnia targ ożyje na nowo: z muzyką na żywo, degustacjami, spotkaniami z lokalnymi producentami i atrakcjami dla całych rodzin. To wyjątkowa okazja, by poczuć ducha miejsca, które od ponad dwóch wieków nieprzerwanie żyje w tym samym punkcie mapy i pamięci Toronto.
Polecam serdecznie odwiedzać St. Lawrence Market – zawsze, kiedy szukamy smaków z duszą, historii z głosem i ludzi, którzy wciąż wierzą, że warto być razem przy jednym stole.
Anna Drutis
Twój przewodnik po Toronto
647-772-7060
anadrutis@gmail.com

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: