Czy już normalnie?
Z daleka od szosy (116)
Wiosna prawie przyszła, a razem z wiosną pewien powiew normalności. Przez cały zeszły tydzień nie spadł ani jeden płatek śniegu, a kilka dni było nawet bardzo ciepłych. Prawie +200C. Po długiej w tym roku (tak się przynajmniej wydawało), bardzo śnieżnej i bardzo mroźnej zimie, wreszcie większość śniegu znikła. Mam nadzieję, że już bezpowrotnie, przynajmniej na ten rok. W ogóle wraz z latami przychodzi mi coraz bardziej ochota na ciepło. Nie dziwię się już, że tak wielu emerytów z Kanady wyjeżdża na zimę na Florydę. Nazywają ich tam „snow birds”. Ja niestety do nich nie należę. Głównie z powodów finansowych. Pisanie w prasie polonijnej nie przynosi „kokosów” a ostatnimi laty nie przynosi nic poza satysfakcją.
Nie skarżę się, jest jak jest. Za późno na zmiany. Za to ocieplanie się klimatu na świecie staje się coraz bardziej atrakcyjne. Tak, wiem, że to egoistyczne podejście i że powinienem myśleć o przyszłości następnych pokoleń, ale jak jest się blisko siedemdziesiątki to coraz bardziej chce się brać z życia co jeszcze można wziąć, bo niewiele czasu zostało.
Niech się teraz Milenias martwią swoją przyszłość. Co prawda oni się nie martwią, bo większość z nich jest przyzwyczajona do brania a nie do dawania i jak większość wychowanych w PRL-u do tego, że wszystko im się należy. Otóż nie, nie należy im się. Mnie nikt nic nie dawał, musiałem zawsze na to zapracować. Historia zatoczyła koło. Nauczycielscy Liberałowie (czytaj Socjaliści) wykształcili nieudaczne pokolenie żądających młodzików. Rodzice bądź z lenistwa, bądź z nieświadomości zostawili wychowanie dzieci szkole. Nie szkoda mi ich. Musi być jakiś dobór naturalny. Ich szczęście, że głupota nie boli, a szkoda. Może zaczęli by myśleć. Nie mam więc teraz żadnych wyrzutów sumienia, że się cieszę z ocieplania klimatu. Pomimo że pozostałem w północnej krainie to jednak wylądowałem chyba nieźle, bo w rejonie winnic i mikroklimatu. Gdyby to było na północ od Barry, bo tam też można dostać domy tańsze niż w GTA, jak to wielu czyni, to zima była by dwukrotnie sroższa.
Znam dobrze północne rejony Ontario. Fajnie jest tam wybrać się po przygodę, ale zamieszkać na emeryturę to dziękuję, nie. Mój przyjaciel Andrzej Pietruszko, towarzysz wielu wypraw myśliwskich ma kolegę, który sprzedał dom w Mississauga i kupił mniejszy i o niebo tańszy w okolicach chyba Perry Sound. Było to dwa lata temu. Mieszkając teraz w tak zwanym rejonie „snow belt” odkrył zupełnie nowe pojęcie odśnieżania spod zwałów białego puchu. A sił jest coraz mniej a nie więcej. Nic nie może jednak zrobić, bo nadwyżka po sprzedaży domu w Mississauga się częściowo rozeszła i nie ma mowy by kupić znowu dom w GTA. Ot, nie pomyślał. A przecież Północ znał. Ja miałem przeważnie szczęście w życiu, chociaż nie pieniądze. W roku 2005 wyprowadziłem się do Calgary. Było to tuż przed wielkim „boomem” w Albercie. Duży dom z ogrodem wynająłem wtedy za 850 dol. miesięcznie. Boom trwał pięć lat. Gdy jeszcze nic nie zapowiadało, że się skończy, wyprowadziłem się z powrotem do Mississauga, by żona i jej córka, nowe emigrantki, miały lepszy start. Był to rok 2011. Zaraz potem gospodarka w Albercie padła na twarz. Gdy ceny domów w Mississauga i okolicach powędrowały w górę do niewyobrażalnych rozmiarów, ceny domów w rejonie Niagara ciągle jeszcze stały na w miarę rozsądnym poziomie. Teraz po ponad dwóch latach i tutaj ceny poszybowały wysoko w górę i gdybym chciał kupić tu dom dzisiaj to już nie było by mnie stać. Tak więc kolejny raz miałem szczęcie w życiu. Mówią, że pieniądze szczęścia nie dają, ale w drugą stronę to też nie działa, przynajmniej u mnie i szczęście pieniędzy mi nie przynosi. Zawsze jest tyle żeby akurat wystarczyło i nic ekstra. Niczego nie żałuję. Masa ludzi nie ma takiego szczęścia jak ja, chociaż wielu ma pieniądze. Nie zamieniam się.
Pisałem na początku o głupocie ludzkiej i że szkoda, że ona nie boli. Dzisiaj kolejny raz spotkałem się z nią w wielu miejscach. Nastąpił pewien powrót do normalności i nasz dobry rząd pozwolił nie nosić masek. I co powiecie? Dalej są tacy co te maski noszą. Czasem mam wrażenie, że nawet w nich śpią. Przynajmniej ci których widziałem w maskach, gdy znajdowali się sami w samochodzie. Jak głupim trzeba być by trzymać maskę na twarzy, gdy jesteśmy sami w zamkniętym samochodzie. Przed czym ma nas ona wtedy ochronić??? Grypa była zawsze, nie zlikwiduje się jej jak ospy czy świnki. Żyliśmy z nią od wieków, jedni się szczepili inni nie, jedni umierali inni nie. Tak było zawsze, odkąd jestem na tym świecie. Nagle każdy katar, ból gardła i kaszel to nieszczęście i zakazy rządowe. Czy naprawdę aż tak zgłupieliśmy? Najgorsze, że tę głupotę przenieśliśmy na swoje dzieci. Dzisiaj w szkołach dzieci protestowały przeciwko zdjęciu masek (oczywiście poprowadzili ich nauczycielscy Liberałowie), a powód taki, że nie wiadomo, gdzie ich koledzy i koleżanki byli na wakacjach. Naprawdę. Słyszałem to dzisiaj w radiu. JA CHCĘ OCIEPLENIA KLIMATU.
Cdn. Marek Mańkowski
Comment (0)