•   Thursday, 02 May, 2024
  • Contact

Z czym ku Niepodległości?

WW Historia

W styczniu 2019 roku próbowałem podsumować, z perspektywy edukacji narodowej i obywatelskiej, rok obchodów 100-lecia Niepodległości. Dziś sięgam po ten tekst, z poczuciem smutku i niepokoju. Czy przyjdzie nam, często weteranom oporu z lat komuny, bronić idei odrębności państwowej i narodowej w obliczu nowego zagrożenia? Zagrożenia ze strony własnych rodaków, naszych kolegów często, oddanych groźnej ułudzie nowego, biurokratycznego, EUropejskiego „internacjonalizmu”? - Po co nam własne, odrębne Państwo, z własnym prawem,  gospodarką, historią, dumą, i edukacją? - słyszymy. Mamy wszak EU (a także europejsksie porty, lotniska i montownie)!
Agresywna wojna Rosji zwiastuje intencję odbudowy transkontynentalnego imperium. Widzimy rozpad świata post zimnowojennego, rządzonego po roku 1990 z jednego bieguna, na rzecz Czterobiegunowego Porządku Świata.
Europa jest w każdym wymiarze bytem coraz bardziej marginalnym. Mrzonki o europejskiej „autonomii strategicznej” obnażyła agresja Rosji. W odpowiedzi jednak na ten proces biurokratyczne elity Brukseli lansują groźną koncepcję budowy Superpaństwa EUropy,  oparte o komunistyczne ideały wielbionego w Brukseli Spinelli’ego. "Niczego nie zrozumieli i niczego się nie nauczyli” - można by zacytować starego Europejczyka, Talleyranda.
Niestety, zapowiedzi koalicji rządowej w Polsce, w zakresie koncepcji reform nowej Minister Edukacji napawają obawami. W świecie, gdzie imperatyw zaawansowanego nauczania STEM wyznacza kierunki postępu, zapowiedzi „odciążania” programów - ograniczania  nauczania fizyki czy chemii (nie wspominając oczywiście wroga postępu #1 - historii), musi budzić strach zatroskanych państwowców. Świat pójdzie naprzód. A my? Cztery lata temu można było patrzeć w przyszłość z umiarkowanym optymizmem. Dziś o optymizm jest trudniej.
Z czym ku Niepodległości?
Jubileuszowy Rok 2018 za nami. Za nami uroczyste, mniej lub bardziej okazałe, ale wszędzie dumne i radosne, obchody Stulecia Niepodległej.
W swoich komentarzach podkreślam konieczność patrzenia na to epokowe wydarzenie nie poprzez pryzmat jednej, choćby nie wiadomo jak ważnej symbolicznie rocznicy, lecz jako proces dążenia do zachowania mentalności politycznej Narodu! Narodu żądającego dla siebie bytu politycznego, nie zaś jedynie jakiejś językowo-kulturowej autonomii.
Odrodzenie Polski w listopadzie 1918 roku było czymś nadzwyczajnym, nie wzięło się jednakże z niczego, lecz było wynikiem ciężkiej pracy, uporu pokoleń Polek i Polaków, którzy nie poddali się presji obcych mocarstw, obcej kultury i obcej wiary.
Był to proces unikalny w całej nowożytnej historii Europy i cywilizacji zachodniej. Zaczął on się już nazajutrz po trzecim rozbiorze z 1795 roku, miał swoje momenty wybuchu nadziei, w czasach epopei Napoleona oraz głębie zwątpienia, jak po Powstaniu Styczniowym.
Zmieniała się struktura społeczna i warunki gospodarcze. Gwałtowna modernizacja Europy, rewolucja przemysłowa, powstanie nowoczesnych państw narodowych, z punktu widzenia szans na odzyskanie podmiotowości wbrew potęgom świata wydawały się wielu snem wariata. Zrządzeniem losu, akurat znaczna część świadomego żywiołu polskiego potrafiła w tych procesach znaleźć okazję do promowania idei polskiej, jak to miało miejsce w Poznańskim.
Część, korzystając ze słabości Monarchii Habsburgów, poszerzała zakres swobody żywiołu polskiego poprzez współudział klas posiadających w zarządzaniu imperium. Cześć zaś, w warunkach rosyjskich, skazana była na pracę organiczną, na mało chwalebne lecz w końcu decydujące akcje obywatelskiej aktywności. I nawet ci nieliczni, niepoprawni wyznawcy wiary w zbrojną irredentę, w wojenny wysiłek, szkolący się do samodzielnego sięgnięcia po broń, okazali się w momencie historycznej okazji gotowi do akcji. Wyszkoleni zaś w obcych armiach oficerowie stanowili szkielet Wojska Polskiego, w szeregi której trafiali ludzie niższych stanów, świadomi swego obowiązku wobec Ojczyzny, o której uczyli się w zaciszu domów i modlili się w polskich kościołach.  
Podkreślmy silnie ten ostatni element niepodległościowej układanki. Podstawowa triada w wychowaniu człowieka cywilizacji zachodniej, chrześcijańskiej to Dom - Kościół - Szkoła. Zaborca zabrał nam państwo z jego instytucjami wychowawczymi i szkolnictwem. Ale rodzinny Dom i Kościół wystarczyły, od 1772 roku, przez 140 lat z okładem, aby zachowało się i okrzepł patriotyczny trzon narodu.
Jak uczył wielki włoski politolog, Gaetano Mosca, w polityce decydują mniejszości. Większość to pozbawiony kierunku i woli tłum. Tak, ludzie świadomi swej politycznej i kulturowej odrębności, dumni z niej i przekazujący ją innym, byli zawsze mniejszością. Ale ich pasja zaraziła innych, dała kierunek masom. Niech więc dzisiejsi eksperci i polityczni przywódcy dowodzą nam, iż ‘polskość to nienormalność”, to anachronizm. Próbowali lepsi niż oni. Nawet dobrze nam życzący, George Bernard Shaw pisał był do Sienkiewicza po strajkach szkolnych w Wielkopolsce, abyśmy ulegli germanizacji językowej!!! Upór przy zachowaniu wiary i języka to przeszkody w europejskiej modernizacji i rozwoju cywilizacyjnym. Czyżby?
***
Tak, zapłaciliśmy straszną cenę bycia na peryferiach rozwoju naukowego i technologicznego, nie miliśmy normalnych warunków ewolucji społeczeństwa. Ale zachowaliśmy owego ducha, który w dziewiętnastym wieku tak fascynował wielkiego filozofa Hegla i jego wielbicieli.
W ostatecznym jednakże rozrachunku, polski narodowy “Gheist” Hegla nie dał się ani zgermanizować, ani zrusyfikować, ani skomunizować.
***
Drugim aspektem, na który powinniśmy zwrócić uwagę to “filtr dziejów”, przez który postrzegamy odzyskanie Niepodległości. Minione od owego, jakże odległego listopada roku 1918 sto lat zapisało się bowiem w naszej historii w sposób tragiczny. Świeżo przywróceni do bytowania we własnej, suwe- rennej organizacji państwowej, ucząc się powoli trudnej sztuki rządzenia Rzeczpospolitą, stanęliśmy wobec groźby całkowitej anihilacji, jako czynnik etniczny. Hitleryzm i stalinizm skazały nas na unicestwienie, fizyczne i po roku 1945, w zmiennych warunkach geopolitycznych (Jałta), nadal prowa- dzono wobec nas zdecydowaną politykę wynarodowiania. Już nie fizycznego (to zadanie eliminacji elit wykonano już wszak w okresie okupacji i zaraz po niej), ale kulturowo-politycznego.
Polacy jako naród polityczny, jak suwerenna wspólnota, osadzona w historycznej tradycji oraz uniwersalnych wartościach, mieli stać się sowieckim etnosem (jak Buriaci), ze spreparowaną tożsamością światowego proletariatu. Znany już z okresu zaborów proces demoralizacji elit poprzez ich kooptację za cenę rusyfikacji, w systemie komunistycznym przyjął formę narzucenia części elit z zewnątrz i kooptacji do tak ustanowionej hierarchii państwa satelickiego ludzi bądź świadomości narodowej wrogiej, bądź jej pozbawionych. Dzisiejsza “elita” III RP w dużej części ma takie pochodzenie i taka mentalność. Polityczną lojalność wobec Moskwy oraz ideowy internacjonalizm zamieniono bez problemu na podobny‚ internacjonalizm kulturowo-polityczny’, tyle że osadzony w warunkach lewicowej wizji EUropy z Manifestu Spinelli’ego.
Zmienił się nasz świat zewnętrzny, w sposób wręcz niepojęty ewoluuje nasza cywilizacja. Czy dziś, po owych doświadczeniach własnych, zanurzeniu w nurcie zmian cywilizacyjnych, których ani źródła, ani kierunki nie w pełni rozumiemy, jesteśmy jeszcze zdolni zrozumieć naszych rodaków sprzed wieku?
Na ile lekcje walki o odrodzenie państwa polskiego z początków XX wieku mogą być nam pomocne dziś, nawet tu, na emigracji, w przeciwstawieniu się nowemu, lansowanemu z taką mocą przez “Brukselę” (czy Ottawę), Kulturkampfowi?
***
Zauważmy, kto jest proponowany przez‚ liberalne’ media w dzisiejszej Polsce jako osoby warte pamięci. Róża Luxemburg jak “wielka Polka” dla studentów Liceum im. Reytana? Natomiast wściekła niechęć do upamiętnienia postaci Danuty Śledzikówny czy rotmistrza Pileckiego. Jak oceniać zachowanie nazw ulic komunistycznych aparatczyków przez nową Radę Miasta Warszawy?!
Nasz szacunek dla przeszłości, przywiązanie do tradycji wielu naszych, edukowanych w piśmie’ rodaków określa jako trwanie  w skansenie, jako cywilizacyjne i kulturowe zacofanie. Nasze przywiązanie do ojczystych barw i znaków dzisiejsza EUropa, ustami swoich polityków i dziennikarzy określa mianem nacjonalizmu, sugerując wręcz “faszyzm”. Polskie liberalne elity wstydzą się wręcz polskości, uwiera je refleksja nad ‘patriotyzmem’. Celebryci i celebrytki co rusz zapowiadają emigrację. A żeby sobie tak wyjechali, co?
Tymczasem nie ma dnia w mediach „liberalnych”, gdzie nie sączono by zwątpienia w wartość naszej pamięci. Przypadkiem, niemiecki historyk zauważa, iż w listopadzie 1918 roku większość ludzi na ziemiach polskich wcale nie żyła ideą niepodległości, chłopi byli wobec niej tradycyjnie obojętni, a w ogóle to polscy żołnierze byli tak samo skłonni do zbrodni, gwałtów i kradzieży, jak bolszewicy, ukraińscy chłopi, czy inni żołdacy popchnięci w pułapkę strasznej wojny z niezrozumiałych dla siebie powodów. O Armii Ochotniczej Hallera lub Orlętach Lwowskich ten naukowiec, zagubiony w przyczynkach do narzuconej tezy, iż coś takiego jak patriotyzm Polaków, ludu podbitego był czymś innym niż nacjonalizm narodów imperialnych, kolonialnych nie słyszał, no ale kto go miał informować?  
W Izraelu lub USA ludzie odpowiedzialni za edukację przyszłych pokoleń  rozumieją potrzebę promowania przykładów świadomego męstwa, wyboru dobra wspólnoty ponad interes jednostki. Dlatego Massada lub Alamo są podstawą tworzenia etosu żołnierzy-obrońców Ojczyzny w tych demokracjach. Ale i w państwach mających do demokracji spory “dystans” panuje zgoda co do kierunku wychowywania młodych generacji w szacunku do własnej tożsamości i wartości. Nikt w Japonii czy Chinach nie pozwoli na lansowanie celebryckich postaw totalnego ‚olewania’ historii Państwa. Polakom jednakże należy narzucić pedagogikę wstydu z własnych dziejów i wybijać z głowy jakiekolwiek wartości wyższego rzędu. To prawda, że jesteśmy w Unii, ale mamy w niej siedzieć cicho, jak radził Prezydent Chirac, a jeśli mamy jakieś ambicje, to powinien być nim zmywak!!!
Nawet ta sowiecka profesura, którą pamiętam ze studiów, choć potulnie recytowała mądrości V.I. Lenina i klaskała na partyjnych zebraniach POP, miała w sobie jakąś dozę dumy z bycia częścią wspólnoty historycznej, uczyła szacunku do polskich dziejów, choć inaczej je postrzegała. Ideowy komunista, prof. H. Zieliński uczył mnie historii, świadomy najczęściej jej zakłamania, ale przez głowę by mu nie przeszło, aby historii nie uczyć!
Intelektualne karły z tytułami profesorów, dziś lansowane w liberalnych mediach na elity w nowym porządku cywilizacyjnym EUropy, duszą się wręcz w polskiej tradycji, z pogardą mówią o polskim trwaniu. Wedle jednego z nich: - “Jesteśmy skansenem politycznego, XIX-wiecznego myślenia o wrogach, ziemi, przemyśle, granicach (...)“
NB. Tymczasem Niemcy, tak otwarci na imigrację, tak doskonale integrujący wokół siebie resztę Europy, właściwi realizatorzy projektu superpaństwa EU, ani na jotę nie rezygnują z własnej historii ani tożsamości, o gospodarczej i politycznej suwerenności nie wspominając! Do tego mają swój Federalny Trybunał Konstytucyjny. Natomiast z ogromnym uporem i nakładem sił i środków realizują obliczony na dekady process “oczysz- czenia“ Niemiec z historycznej odpowiedzialności za hitleryzm, obozy koncentracyjne i barbarzyński rabunek podbitego kontynentu. Już dziś cywilizowane, praworządne Niemcy jawią się jako swoista… ofiara Hitlera i jego, pozbawionych narodowości, nazistów!

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: